Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 24 stycznia 2012

Nie dla ACTA! ! ! (+opowiadanie)

 Chwycili za młoty i topory. Ci dla których nie starczyło broni łapali kije lub po prostu łamali nogi od krzeseł. Miara się przebrała, dosyć ucisku i terroru. Nikt już nie chciał głodować i zarzynać się na polu by władza wydawała kolejne przyjęcia i trwoniła ich ciężką pracę. Ruszyli przez uliczki. Szli razem, ramię w ramię. Elfy z krasnoludami, wraz z nimi ludzie i gnomy. Nie było miejsca na podziały, walczyli o wspólną sprawę, wolność. Milicja stała jak wryta. Stanęli w szeregu aby zablokować buntownikom drogę. Nie udało się. Pałki uderzały o tarcze strażników, pękały tarcze i hełmy. Trwało to chwilę, milicja pierzchła, nie chcieli ginąć za przełożonych, nie byli lojalni, bo pieniądzem nie kupisz ludzkich serc. Tłum ruszył pędem, wbiegli do ratusza, tam zastali trzęsących się ze strachu radców oraz murgrabiego. Bladego jak ściana z paznokciami wbitymi w uda. Rozpalono ogień, lecz śmierć nie przyszła szybko, czuli ból tych którzy dotąd cierpieli za nich. Zamiast głodu i zimna, ich ciała rwano kleszczami i przypalano żelazem...

"Bunt w Kardagan"



http://www.facebook.com/nieACTA

http://www.facebook.com/komentarzusunietyprzezacta

http://www.facebook.com/pages/Ty-g%C5%82osujesz-na-ACTA-ja-nie-g%C5%82osuj%C4%99-na-Ciebie/235583819855918

sobota, 7 stycznia 2012

Berden - Cykl o łowcy głów

Berden sprawdził czy topór dobrze leży na plecach, lekko poruszył drzewcem. Wszystko było w porządku. Przykląkł na jedno kolano w leśnych zaroślach, czekał. Lekko zgarbiony, nawet nie drgnął, nasłuchiwał, słyszał szelest liści, ptasie śpiewy. Poznawał zapach kwiatów, leśnego poszycia, czuł bliskość natury. Berden to potężny mężczyzna o ciemnych kręconych włosachi budowie ciała niedźwiedzia. Przez twarz przebiegała mu długa blizna, od czoła, przez policzek niemal do szczęki. To pamiątka po walce z Udzanem wielkim. Berden niemal nie stracił oka, jego przeciwnik jednak skończył z rozpłataną czaszką, blizna była tego warta. W nagrodę dostał olbrzymie skarby, ponieważ Udzan był uznawany za niemal niemożliwego do pokonania Bandytę. Tak, Berden był łowcą nagród, wyróżniało go to, że miał pewien kodeks. Nie zabijał każdego za kogo dawano mu nagrodę. Nie mordował banitów wygnanych za wychędożenie jakiemuś miejscowemu szlachcicowi żony, bo ciężko dziwić się kobiecie która ma chęć na przygodę. Bogate życie i lenistwo nie działa dobrze na męskie życie łóżkowe, a kobieta lubi być nieraz dobrze zerżnięta. Berden coś usłyszał. To były kroki, przysłuchał się dokładnie. Trzy osoby, dwie okute w ciężkie buty, na pewno ubrane w ciężkie zbroje. Trzecia postać krok miała lekki, żwawy, pełen energii. To musiał być ten który jest jego celem, szaman Kuzjel. Mówiono o nim, że nie ma serca, mordował kobiety i dzieci, torturował brzemienne, topił noworodki w workach lub obwieszał nimi drzewa wokół wiosek. A to tylko przez niepłacone na czas haracze. Berden chętnie przyjął zlecenie, wiedział, że będzie ciężko, ale obiecał sobie starcie tego skurwysyna z ziemi. Byli jeszcze daleko, szli powoli, bez słowa. Informatorzy miejscowych dobrze działali, dali znać łowcy gdzie będzie mógł się zasadzić na szamana, teraz udaje się do Morkic, gdzie ma zamiar zedrzeć miejscowych chłopów ze złota. Niedoczekanie, pomyślał Berden wyciągając zza cholewy buta bardzo ciężki sztylet do rzucania. Ciężko przebić płytową zbroję, zwłaszcza sztyletem, lecz ktoś o posturze niedźwiedzia powinien sobie dać rade. Pojawili się w polu widzenia. Dwaj strażnicy szli po bokach, eskortując Kuzjela. Uzbrojeni w miecze i tarcze, cali chronieni przez zbroje płytowe. Musi im być bardzo niewygodnie, uśmiechnął się w duchu Berden. Nimi się nie martwił, problemem był ten pośrodku. Szamani najczęściej byli osobami honorowymi i pomocnymi, magia natury daje się okiełznać tym którzy szanują życie, jak widać ktoś o wielkiej mocy umie okiełznać żywioły mimo tego. Miał na sobie skórzany kaftan, spodnie i buty. Ubierał się lekko. Szamani w walce używają głównie szybkości, błyskawiczne ataki wspierane siłami natury. Piekielnie groźni
i nieprzewidywalni przeciwnicy. Na plecach płaszcz z wyszytymi złotą nicią runami. Naramienniki zakończone sokolimi i kruczymi piórami. Łowca czekał, byli tuż tuż, jeszcze kilka kroków...
Płynnym ruchem wyprostował się jak sprężyna, wyskoczył z krzaków jednocześnie ciskając sztyletem w stojącego najbliżej mężczyznę. Był odziany w ciężką płytową zbroję, lecz nic mu to nie pomogło. Rzut był tak potężny i celny, że przebił się niemal przez całą szyję wojownika. Ten tylko złapał się za bryzgające krwią gardło i padł na ziemie charcząc. Nie było czasu, trzeba wykorzystać zaskoczenie. Kuzjel odskoczył, był szybki. Berden rzucił się ku drugiemu strażnikowi błyskawicznie wyciągając zza pleców swój potężny, dwuręczny topór i zadał cios w pierś przeciwnika. Ten jednak zdołał się zasłonić tarczą, cios był tak silny, że odziany w zbroję wojownik aż cofnął się, przy czym machnął mieczem na odlew. To był błąd. Berden ryknął jak zwierz, kopnął odsłoniętego przeciwnika w pierś, ten zamachał bezradnie rękoma i padł na plecy. To był koniec. Łowca wyskoczył w powietrze i z rozmachem padł na leżącego, przebił się przez zbroję, klatkę, kręgosłup, broń przeszła go na wylot, jak siekiera przez drewno przeznaczone na opał. Szybko wyciągnął ostrze i odskoczył od szamana gotowy na obronę. Ten jednak tylko stał uśmiechając się.
-Zaraz przyjdzie twoja kolej skurwysynu
Zacisnął dłonie na drzewcu.
-Człowieczku, daj mi sztukę złota za każdą taką groźbę.
Uśmiechnął się delikatnie wyciągając zza pasa dwa małe toporki. Były bardzo lekkie i na pewno ostre jak brzytwy, bez problemu przetną jego skórzaną kamizelkę.
-Powiedz mi, nim cię zabiję człowieczku jak się nazywasz
Szaman wciąż się uśmiechał, lekko zaczął ciąć powietrze przygotowując się do ataku. Był szybki...
-Jestem Berden, syn Bargana, ten który pozbawi cię głowy, psa bez honoru, dla którego odpowiednim przeciwnikiem jest chłop, kobieta lub dziecko.
Szaman pokiwał głową.
-Pyskaty jesteś, ciekawe jaki będziesz wyszczekany będziesz z ostrzem w piersi.
Po tych słowach skierował dłonie w kierunku łowcy
-Gudrim!
Z dłoni poleciał piorun, lecz nie na tyle szybki by trafić. Berden obrócił się wokół własnej osi odskakując w lewo uderzając na odlew toporem. Nie trafił. Grom trafił w drzewo i niemal je wysadził. Szaman nie czekał już, rzucił się na mężczyznę. Łowca nie spodziewał się takiej szybkości. Starał się przyjmować ciosy na drzewiec topora, to broń od krasnoludów, niestraszne są jej żadne ostrza. Cofał się, parował szybkie jak mignięcie oka ciosy, nie mógł nic zrobić. Ciosy mimo szybkości były potężne. Odbierały siły i męczyły. Musiał coś zrobić. Ryknął i po zablokowaniu cięcia okręcił się i uderzył łokciem, teraz się udało, poczuł jak pod ręką pęka nos Szamana. Kuzjel odskoczył wściekły. Mógł się bez problemu wyleczyć, lecz to zabierze mu siły których będzie potrzebował. Piorun wysłany w łowce też trochę go osłabił.
-Pożałujesz kurwo...
Szaman uniósł ręce i cisnął topory w Berdena, ten musiał paść na plecy, jedna z broni zahaczyła go o ramie, z którego polała się krew. Zawył ale wiedział, nie może się dekoncentrować. Odepchnął się dłońmi, zrobił fikołka do tyłu i przyjął pozycję obronną. Stało się to czego właśnie bał się najbardziej. Szaman użyje najpotężniejszej broni...
-Zzzzzzimga
Z zalanych krwią ust wydobył się skrzek. Kuzjel uniósł dłonie. Z palców sterczały wielkie szpony, ostre jak sztylety. Berden cisnął w przeciwnika toporem, nie będzie mu potrzebny, ciężka broń działałaby przeciwko niemu, tu potrzeba zwinności. Szaman uniknął topora, ale to miało za zadanie dać łowcy czas. Wyjął zza pasa ciężkie, zakończone żelaznymi guzami kastety. Ruszyli na siebie. Szaman ciął powietrze szponami. Powietrze świszczało, Berden odbijał ciosy opancerzonymi dłońmi, był przygotowany na taką walkę, wiedział jednak, traci krew, zaczynał mieć problem
z łapaniem oddechu, musi zaryzykować i skończyć to tak szybko jak może. Miał plan, bardzo ryzykowny. Berden odskoczył i odsłonił lewy bok. Przeciwnik to wykorzystał i wbił pazury w odsłonięte żebra. Cios powinien być śmiertelny. Jednak nie tym razem. Coś zgrzytnęło, palce Kuzjela ześliznęły się po czymś twardym. Łowca uśmiechnął się.
-Adronu nie przebijesz pazurkami śmieciu.
Spojrzał na zdziwioną minę szamana. Berden przed walką wsunął pod kaftan dwie płytki Adronu. To był plan właśnie na taką sytuację. Teraz działał szybko i odruchowo. Mocny cios prawą ręką, uderzenie które potrafi urwać głowę. Szaman padł na plecy, nie miał nawet chwili na odpoczynek, ogłuszony nie był w stanie nawet wyszeptać zaklęcia. Mężczyzna padł na półelfa, usiadł mu na piersi. Zaczął zadawać ciosy w odsłoniętą głowę szamana. To był koniec. Berden widział całe zło które wyrządził Kuzjel. Topione dzieci, ciężarne kobiety którym rozrywał żołądki i napełniał tłuczonymi naczyniami. Zadawał ciosy w twarz, która powoli znikała. Wbijał się głębiej, roztrzaskał nos i szczękę, czaszka pękła jak arbuz, na kastecie były chrząstki, krew, drzazgi pękniętych kości. Wbił się do mózgu, ciepły i miękki. Wybił się aż do ziemi na której leżał Szaman, zalanej krwią. Berden przebił się przez jego czaszkę. Przestał gdy poczuł pod dłońmi ubity piach.
Wstał powoli patrząc na zmasakrowane ciało. Nie czuł żalu ani żadnych wyrzutów. Pozbył się śmiecia i był z siebie dumy. Zdjął z dłoni kastety które wytarł o płaszcz Kuzjela. Wziął topór, przetarł dłonią ostrze z piachu i przełożył go przez plecy. Nie miał zamiaru pochować Szamana. Nie zasługiwał na to.



Topór Berdena. By. Martyna Śledź